EuroPeers News

📆 12 października 2023

Z MADERY NA ŚLĄSK – krótkie opowiadanie o „EKS-ie zmieniającym życie”

Wolontariat Europejskiego Korpusu Solidarności to podróż. Do innego kraju. Do innej kultury. Do wnętrza siebie. Dla polskich wolontariuszy EKS to wyjazdy do Europy Zachodniej, na Kaukaz, na wyspy Morza Śródziemnego i Atlantyku. „Uciekamy” z Polski do tego cieplejszego, „lepszego” lub „ciekawszego” świata. Ale są też transfery w drugą stronę – z „pięknych” krain do Polski. Oto krótka historia Fernandy.

Madera. Wyspa na Oceanie Atlantyckim należąca do Portugalii. Niby kontynent europejski, ale geograficznie to Afryka. Wyspa, z której pochodzi Cristiano Ronaldo leży bowiem na wysokości marokańskiego Marakeszu. Na Maderze zimy są łagodne. Zwykle temperatura nie spada poniżej 14 stopni. W większości domów nie ma centralnego ogrzewania. Jak zimno, trzeba się ubierać „na cebulkę”. Tak przez lata robiła Fernanda. Fernanda mieszkała na wyspie od urodzenia. W wieku 20 lat znała każdy jej centymetr. Znała całą jej „piękność”. I była już tą „pięknością” znudzona. Wiedziała, że chce wyjechać. Już.

Któregoś dnia, scrollując Facebooka, trafiła na ofertę wolontariatu europejskiego. W obecnym świecie młodzi ludzie w ten sposób często znajdują „życiowe okazje”. I wiele osób z nich korzysta. Fernanda czuła, że to ten moment. Że to ta okazja. Gdzieś. Byle gdzie. Gdziekolwiek! Jak najszybciej! Trzeba wyjechać!

Nie wiedziała za wiele o Polsce. Słyszała, że bywa tam zimno. Niedawno w telewizji słyszała o ulicznych protestach z powodu dyskryminacji mniejszości seksualnych. Czy to na pewno najlepszy kierunek? Nieważne. Nie musi być najlepszy. Jak najszybciej!

Styczeń. Samolot z Fernandą na pokładzie wylądował na krakowskich Balicach. Termometry na lotnisku pokazywały -7 stopni. Półtorej godziny później jechała już pociągiem do Katowic. Intercity mknął przez zaśnieżone wsie. Śnieg. „Mityczny” śnieg. Po raz pierwszy w jej życiu przed jej oczami.

Przesiadka w Katowicach. Dworzec. Dziwny ten język. Nic, absolutnie nic nie rozumiała. Ekscytujące. Trochę straszne. Nadjechał pociąg. Pociąg do miasta, o którym niektórzy w Polsce mówią, że jest najbrzydsze w całym kraju. Dojechała. Wysiadła tuż przy wielkiej tablicy z nazwą miasta – jej „domu” na najbliższe dwanaście miesięcy. Bytom.

Śnieg. Musiała przyjechać do Bytomia, żeby doświadczyć padającego śniegu. Biały puch lekko prószył. Stary peron, przewrócony kosz na śmieci, ciemno, przeraźliwie zimno – brzydko. Ale Fernanda widziała w tym momencie tylko piękno.

Polska zima dawała Fernandzie w kość. W mieszkaniu była jednak w siódmym niebie. Grzejnik był jej najlepszym cieplejszym „przyjacielem”. Portugalka była zafascynowana centralnym ogrzewaniem i możliwością chodzenia w krótkim rękawie w środku mroźnej zimy.

Jako introwertyczka, Fernanda obawiała się swoich obowiązków wolontariackich. Wiedziała, że będzie musiała pracować z wieloma lokalnymi osobami, a nie mówiła po polsku ani trochę. Djinkoye. That’s all. „Czy oni będą potrafili mówić po angielsku?”. To jak została przyjęta w grupie, z którą miała pracować przez rok, totalnie ją zaskoczyło. Obawiała się, że będzie się czuła mało ważna, a wszyscy okazali się niezwykle mili, chętni do pomocy, uśmiechnięci. „Polacy się nie uśmiechają” – usłyszała kiedyś na jakimś filmie na YouTube, kiedy przed wyjazdem próbowała dowiedzieć się czegoś o Polsce.

Jej pierwszego dnia pracy wszyscy byli jednak uśmiechnięci. Czuła się ważna – niczym dyrektorka, a nie wolontariuszka. Praca w kopalni zabytkowej w Bytomiu od pierwszego dnia sprawiała jej mnóstwo radości.

Marta. Fernanda poznała ją, kiedy przyszła z wycieczką do kopalni. Porozmawiały chwilę. Potem spotkały się przypadkiem na większym wydarzeniu w Bytomiu współorganizowanym przez kopalnię. Na trzecie spotkanie umówiły się w jednym z bytomskich pubów. Maj w Polsce był dla Fernandy piękny.

Jezioro Żywieckie. Okazało się idealnym miejscem na spędzenie dwudziestych pierwszych urodzin. Polska natura oczarowała Fernandę. Przed przyjazdem nie miała pojęcia, że w tym kraju znajduje się tyle pięknych miejsc. Fernanda podróżowała po Polsce niemal każdego weekendu. Kraków, Jura Krakowsko-Częstochowska, Wrocław, Gdańsk. Podróżowała też myślami w swoją najbliższą przyszłość. Coraz częściej przypominała sobie, że jej projekt EKS niedługo się kończy. Co robić dalej?

Listopad przyniósł opady śniegu. Szła z Martą ośnieżoną drogą na Morskie Oko. Poczuła, że decyzję na temat swojej najbliższej przyszłości już podjęła. Przed przyjazdem nie sądziła, że w Polsce poczuje się tak dobrze. Że pozna tylu fantastycznych ludzi. Że będzie mieć tylu polskich przyjaciół. Że przyzwyczai się do kapryśnej polskiej pogody. Kiedy doszły z Martą do schroniska, podeszły do jeziora i popatrzyły na swoje odbicia w wodzie. „I’m staying” – powiedziała patrząc na odbicie swojej dziewczyny w tafli wody.

Jak zdecydowała, tak zrobiła. Znalezienie pracy okazało się prostsze niż myślała. Zamieszkała z Martą. Jej historia trwa.

Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.
Opowiadanie przygotował Tomasz Bilewicz