Wolontariat Europejskiego Korpusu Solidarności to podróż. Do innego kraju. Do innej kultury. Do wnętrza siebie. Dla polskich wolontariuszy EKS to wyjazdy do Europy Zachodniej, na Kaukaz, na wyspy Morza Śródziemnego i Atlantyku. „Uciekamy” z Polski do tego cieplejszego, „lepszego” lub „ciekawszego” świata. Ale są też transfery w drugą stronę – z „pięknych” krain do Polski. Oto krótka historia Fernandy.
Madera. Wyspa na Oceanie Atlantyckim należąca do Portugalii. Niby kontynent europejski, ale geograficznie to Afryka. Wyspa, z której pochodzi Cristiano Ronaldo leży bowiem na wysokości marokańskiego Marakeszu. Na Maderze zimy są łagodne. Zwykle temperatura nie spada poniżej 14 stopni. W większości domów nie ma centralnego ogrzewania. Jak zimno, trzeba się ubierać „na cebulkę”. Tak przez lata robiła Fernanda. Fernanda mieszkała na wyspie od urodzenia. W wieku 20 lat znała każdy jej centymetr. Znała całą jej „piękność”. I była już tą „pięknością” znudzona. Wiedziała, że chce wyjechać. Już.
Któregoś dnia, scrollując Facebooka, trafiła na ofertę wolontariatu europejskiego. W obecnym świecie młodzi ludzie w ten sposób często znajdują „życiowe okazje”. I wiele osób z nich korzysta. Fernanda czuła, że to ten moment. Że to ta okazja. Gdzieś. Byle gdzie. Gdziekolwiek! Jak najszybciej! Trzeba wyjechać!
Nie wiedziała za wiele o Polsce. Słyszała, że bywa tam zimno. Niedawno w telewizji słyszała o ulicznych protestach z powodu dyskryminacji mniejszości seksualnych. Czy to na pewno najlepszy kierunek? Nieważne. Nie musi być najlepszy. Jak najszybciej!
Styczeń. Samolot z Fernandą na pokładzie wylądował na krakowskich Balicach. Termometry na lotnisku pokazywały -7 stopni. Półtorej godziny później jechała już pociągiem do Katowic. Intercity mknął przez zaśnieżone wsie. Śnieg. „Mityczny” śnieg. Po raz pierwszy w jej życiu przed jej oczami.
Przesiadka w Katowicach. Dworzec. Dziwny ten język. Nic, absolutnie nic nie rozumiała. Ekscytujące. Trochę straszne. Nadjechał pociąg. Pociąg do miasta, o którym niektórzy w Polsce mówią, że jest najbrzydsze w całym kraju. Dojechała. Wysiadła tuż przy wielkiej tablicy z nazwą miasta – jej „domu” na najbliższe dwanaście miesięcy. Bytom.
Śnieg. Musiała przyjechać do Bytomia, żeby doświadczyć padającego śniegu. Biały puch lekko prószył. Stary peron, przewrócony kosz na śmieci, ciemno, przeraźliwie zimno – brzydko. Ale Fernanda widziała w tym momencie tylko piękno.
Polska zima dawała Fernandzie w kość. W mieszkaniu była jednak w siódmym niebie. Grzejnik był jej najlepszym cieplejszym „przyjacielem”. Portugalka była zafascynowana centralnym ogrzewaniem i możliwością chodzenia w krótkim rękawie w środku mroźnej zimy.
Jako introwertyczka, Fernanda obawiała się swoich obowiązków wolontariackich. Wiedziała, że będzie musiała pracować z wieloma lokalnymi osobami, a nie mówiła po polsku ani trochę. Djinkoye. That’s all. „Czy oni będą potrafili mówić po angielsku?”. To jak została przyjęta w grupie, z którą miała pracować przez rok, totalnie ją zaskoczyło. Obawiała się, że będzie się czuła mało ważna, a wszyscy okazali się niezwykle mili, chętni do pomocy, uśmiechnięci. „Polacy się nie uśmiechają” – usłyszała kiedyś na jakimś filmie na YouTube, kiedy przed wyjazdem próbowała dowiedzieć się czegoś o Polsce.
Jej pierwszego dnia pracy wszyscy byli jednak uśmiechnięci. Czuła się ważna – niczym dyrektorka, a nie wolontariuszka. Praca w kopalni zabytkowej w Bytomiu od pierwszego dnia sprawiała jej mnóstwo radości.
Marta. Fernanda poznała ją, kiedy przyszła z wycieczką do kopalni. Porozmawiały chwilę. Potem spotkały się przypadkiem na większym wydarzeniu w Bytomiu współorganizowanym przez kopalnię. Na trzecie spotkanie umówiły się w jednym z bytomskich pubów. Maj w Polsce był dla Fernandy piękny.
Jezioro Żywieckie. Okazało się idealnym miejscem na spędzenie dwudziestych pierwszych urodzin. Polska natura oczarowała Fernandę. Przed przyjazdem nie miała pojęcia, że w tym kraju znajduje się tyle pięknych miejsc. Fernanda podróżowała po Polsce niemal każdego weekendu. Kraków, Jura Krakowsko-Częstochowska, Wrocław, Gdańsk. Podróżowała też myślami w swoją najbliższą przyszłość. Coraz częściej przypominała sobie, że jej projekt EKS niedługo się kończy. Co robić dalej?
Listopad przyniósł opady śniegu. Szła z Martą ośnieżoną drogą na Morskie Oko. Poczuła, że decyzję na temat swojej najbliższej przyszłości już podjęła. Przed przyjazdem nie sądziła, że w Polsce poczuje się tak dobrze. Że pozna tylu fantastycznych ludzi. Że będzie mieć tylu polskich przyjaciół. Że przyzwyczai się do kapryśnej polskiej pogody. Kiedy doszły z Martą do schroniska, podeszły do jeziora i popatrzyły na swoje odbicia w wodzie. „I’m staying” – powiedziała patrząc na odbicie swojej dziewczyny w tafli wody.
Jak zdecydowała, tak zrobiła. Znalezienie pracy okazało się prostsze niż myślała. Zamieszkała z Martą. Jej historia trwa.
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe.
Opowiadanie przygotował Tomasz Bilewicz